Informacje

Prawo do bimbru wyrazem wolności obywatelskiej

Rafał Zaza

  • Opublikowano: 23 grudnia 2017, 09:58

  • 5
  • Powiększ tekst

Niewielka, rodzinna produkcja mocnych alkoholi, np. śliwowicy, nalewek czy wódek smakowych, nie zaszkodzi państwu ani konsumentom. Zniesienie zakazu zwiększy wpływy do budżetu, paradoksalnie wzmocni też dużych krajowych producentów oraz uratuje zdrowie wielu ludzi. Domowa produkcja powinna zostać wreszcie dozwolona i to nie tylko na potrzeby własne, ale i na sprzedaż.

Czarny rynek mocnych alkoholi to ok. 24 mln litrów 100% alkoholu rocznie – alarmuje Fundacja Republikańska. W tym ok. 18 mln litrów stanowi alkohol skażony. Co roku przemycane jest 3 mln litrów, ale też krajowi bimbrownicy produkują 3 mln litrów nielegalnego spirytusu różnej, często bardzo wątpliwej jakości.

To, że budżet na szarej sferze alkoholi traci ok. 2 mld zł rocznie to istotna sprawa, ale chyba jeszcze ważniejsze jest to, że „lewe” alkohole stanowią realne zagrożenie życia i zdrowia. Często zawierają silnie trujący metanol oraz glikol, a także skażalniki i związki powstałe w wyniku ich wytrącania. Według Narodowego Funduszu Zdrowia, w 2016 r. alkoholem metylowym zatruły się w Polsce 152 osoby, a 37 zmarło. Glikolem -192 osoby, a 24 zmarły. Zatruć jednak mogło być nawet kilkanaście razy więcej, bo wielu ludzi nie udaje się po pomoc do szpitala, próbuje kurować się na własną rękę.

Do niedawna, jednym z głównych źródeł zaopatrzenia czarnego rynku alkoholi, był skażony spirytus sprowadzony z Węgier. Dzięki zaangażowaniu polskiego rządu udało się uporządkować na poziomie UE metody całkowitego skażania spirytusu. W efekcie przestały wjeżdżać do Polski miliony litrów łatwego do odkażenia alkoholu – mówi Andrzej Szumowski, przewodniczący Rady Głównej Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy.

Na czarny rynek alkoholowy jest znacznie prostszy sposób. Pozwólmy wreszcie rolnikom (i nie tylko im) produkować pod kontrolą sanitarną oraz sprzedawać tradycyjne, lokalne wyroby alkoholowe. Przestańmy ich karać grzywnami i straszyć więzieniem. Jak dotąd udało się w ciągu ostatnich lat zliberalizować przepisy, które dopuściły domową produkcję alkoholi lekkich, wina, cydru, piwa czy miodów pitnych. Po wielu debatach i dyskusjach medialnych w 2004 r. Sąd Najwyższy uznał, że” Znamiona przestępstwa określonego w art. 12a ust. 1 ustawy z dnia 2 marca 2001 r. o wyrobie alkoholu etylowego oraz wytwarzaniu wyrobów tytoniowych wypełnia również wyrabianie alkoholu etylowego na własny użytek. Jest w tym wyroku zawarta też nuta hipokryzji, bo w wielu sklepach, nie tylko specjalistycznych, z łatwością można nabyć a nawet wypożyczyć sprzęt do przepuszczania bimbru, nie mówiąc już o zakupie potrzebnych składników. Zarabiając na VAT ze sprzedaży tych towarów państwo nijako przymyka oko na nielegalne bimbrownie. Bezkarnie można robić tylko nalewki ze spirytusu zakupionego w sklepie z akcyzą, sprzedawać ich bez koncesji już nie wolno. Pomimo silnego, także oddolnego ruchu na rzecz liberalizacji, wbrew społecznej akceptacji mocnych alkoholi robionych w domu, 18 października 2006 r. uchwalono ustawę o wyrobie napojów spirytusowych oraz o rejestracji i ochronie oznaczeń geograficznych napojów, podobno zgodną z normami obowiązującymi w Unii Europejskiej. Zakazano w niej wyrobu mocnych alkoholi także na własny użytek, o ile powstają one „w wyniku destylacji po fermentacji alkoholowej”. Jeśli ktoś chce to robić, musi uzyskać stosowną i drogą koncesję. W przeciwnym razie może zostać ukarany wysoką grzywną a nawet karą więzienia.

A jak jest w innych krajach? Mieszkańcy Republiki Serbskiej, Bośni i Hercegowiny, mogą wytwarzać bez problemu rakiję, czyli rodzaj śliwowicy – w nieograniczonych ilościach i na każdy sposób. Nie ma także z tym problemu w Czarnogórze. Wiele rodzin greckich szczyci się własną „raki”, którą wystawiają na sprzedaż w pobliskim sklepie. W niektórych państwach unijnych, np. w Chorwacji i Austrii, za domową produkcję alkoholu płaci się podatek od każdego litra alkoholu wytworzonego ponad limit produkcji. Władze kolejnych stanów USA liberalizują prawodawstwo zakazujące produkcji bimbru. Korzystne zmiany wprowadził Nowy Jork, a wcześniej Tennessee, Washington i Ohio. Nawet „zamordystyczna”i zdeterminowana w walce z alkoholizmem Rosja zalegalizowała produkcję domowego bimbru, whisky oraz innych trunków wytwarzanych ze zbóż, ograniczając tym samym szarą strefę. Kiedy wreszcie w naszym kraju władze zamiast karać rolników zaczną wspomagać swoich obywateli i zezwolą w Polsce na domową produkcję tradycyjnych alkoholi?

Powiązane tematy

Komentarze